Ostatnio wpadłam na ciekawy raport – SODAR (State of Digital Accessibility report) z listopada 2022 roku. To wyniki ankiety przeprowadzonej wśród bardzo zróżnicowanej grupy pracowników IT liczącej 1020 osób. Wśród nich byli zarówno testerzy, audytorzy, projektanci, twórcy treści internetowych, programiści i inni ludzie pracujący nad tworzeniem produktów cyfrowych.
W raporcie znalazłam kilka statystyk, które bardzo chciałabym zostawić tutaj na blogu. Uważam, że nie są tylko ciekawostką, którą można łatwo przescrollować w gąszczu wykresów i tabelek. Według mnie to wiedza, która powinna zmuszać do refleksji. A konsekwencją tej głębokiej, szczerej refleksji powinny być działania.
To co mnie tak zainteresowało? Strona 16, czyli „Challenges for Accessibility Programs”.
Ale hola, hola…
Czym jest Accessibility Program?
…zapytałaby pewnie przytłaczająca większość pracowników IT w Polsce. Jednak warto zauważyć, że 76,8% uczestników ankiety zadeklarowało, że pracuje dla firmy zlokalizowanej w Stanach Zjednoczonych. Tamtejsze prawo dobrze wyjaśnia kwestie dostępności internetowej. Amerykańskie firmy chcąc nie chcąc muszą o dostępności myśleć, a więc naturalnie też tworzyć formalne procesy jej wdrażania.
Tak więc „Accessibility Programs” w raporcie SODAR to ustandaryzowany proces wdrażania dostępności uwzględniający m.in.:
- programy szkoleń
- proces publikowania dostępnych treści internetowych
- proces testowania dostępności (w tym narzędzia do testowania oraz monitorowania dostępności)
- proces tworzenia dostępnych produktów cyfrowych
- proces rozwiązywania, dokumentowania i audytu skarg dotyczących dostępności
- zaangażowanie w społeczność osób niepełnosprawnych
- finansowanie
Dygresja – 40,2% tych “Accessibility Programs” ma nie więcej niż 3 lata! Także widać, że powszechna inicjatywa budowania dostępnych stron jest całkiem świeżą ideą.
Wróćmy teraz do strony 16.
Wyzwania programów wdrażajacych dostępność.
Uczestnicy ankiety dostali następujące pytanie: “Z perspektywy Twojego stanowiska, jakie wyzwania widzisz wobec programu wdrażającego dostępność?”
Było to pytanie wielokrotnego wyboru. Wyniki… niestety nie są zaskakujące.
1. 61,4% – Wdrażanie dostępności na wcześniejszych etapach procesu wytwarzania produktu.
W roku 2021 to wyzwanie było na trzecim miejscu, zdobywając 53,2% głosów. W tym roku jest już na pierwszym.
Pracowałam nad projektami, w których dostępność była wymagana na pewnym określonym poziomie. Jednak jej implementacja nigdy nie była traktowana na równi z implementacją “ficzerów”. Mieliśmy dowozić kolorowe funkcjonalności, które PM ładnie zaprezentuje ludziom, którzy go zatrudnili. Nikogo nie interesował temat dostępności do czasu, aż w kalendarzu magicznie pojawił się termin… audytu.
“Ej, weź to popraw, żeby przechodziło testy”.
Czasem się da poprawić, czasem trzeba pisać od początku. Tak czy siak – to proces czaso(pieniędzo)chłonny. A nie lepiej budować mądrze, żeby nie trzeba było poprawiać? Nie lepiej uwzględniać dostępność na etapie tworzenia designów, ba – analizy, planowania (jeśli takowe w ogóle istnieją)? Wiadomo, to również kosztuje, jednak dużo mniej niż łatanie dziurawego, tonącego statku.
2. 55,8 % – Czas na implementację, poprawę dostępności.
“Brak czasu” jest w pierwszej trójce wyzwań już trzeci rok.
Wiadomo, czasu zawsze jest za mało. A może… to kwestia planowania? I uwzględniania dostępności w tych planach (patrz wyzwanie pierwsze)?
3. 51,5% – Szkolenie z dostępności.
Analizując dane według stanowisk osób ankietowanych, w każdej grupie problem szkoleń stał na podium.
71,6% programistów zadeklarowało, że dostępność była w zakresie wymagań ich ostatniego projektu. Jednocześnie aż 36,6% przyznało, że nie mieli pojęcia jak te wymagania spełnić!
Zaledwie kilka stron wcześniej raport mówi o etapie definicji wymagań produktowych – 71,7% osób zadeklarowało obecność dostępności w wymaganiach oraz 54,5% przyznało, że nie wiedzieli, co z nimi zrobić.
Dalej kartkuję raport. Etap designu – 73% ludzi deklaruje wymaganie dostępności, 37% ich nie rozumie.
Czy to nie paradoks?
Ja wiem, powiecie – nie paradoks, a życie. Tak jest z większością wymagań projektowych, nie tylko w temacie dostępności. Niemniej jednak – czy tak powinna wygladać nasza praca? Czy chcemy się na to zgadzać? Czy może jednak wykazać się minialnym zaangażowaniem i zrobić coś, aby usprawnić proces tworzenia produktu, nad którym pracujemy?
Ach, rozmarzyłam się. Zapomniałam, że nie mamy czasu (patrz punkt 2), więc jak w ten grafik wcisnąć jeszcze jakieś szkolenie.
4. 45,3% – Dostęp do testerów, którzy są niepełnosprawni.
To wyzwanie, które jest na czwartym miejscu już od trzech lat. Co ciekawe – prawie wszyscy ankietowani (96,5%) uważają, że niepełnosprawni testerzy są ważni. Jednocześnie tylko 58,5% mówi, że w ich projekcie tacy testerzy w ogóle są!
Ja nigdy nie pracowałam z testerami, którzy sprawdzali dostępność. Praca z niepełnosprawnymi testerami – to już dla mnie abstrakcja.
Jednak mówimy teraz o ankietach przeprowadzonych we firmach, które posiadają swoje “Accessibility Programs”. A prawie połowa z nich nie ma niepełnosprawnych testerów…?
5. 43,9% – Zatrudnienie ludzi z doświadczeniem w obszarze cyfrowej dostępności.
Ciekawe jest to, że to wyzwanie w ostatnim roku było na ósmym miejscu. Widać, że potrzeba ludzi z doświadczeniem rośnie. Miejmy nadzieję, że rośnie również potrzeba ludzi, którze takie doświadczenie chcą zdobyć.
6. 41,0% – Akceptacja, poparcie innych pracowników, w tym zarządu.
Co za tym stoi? Brak świadomości skali? Ludzkiej empatii? Czy ignoranckie podejście “to nie mój problem”? Brak ochoty na odrobinę wysiłku? Czy może… jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze?
7. 39,7% – Zbyt duża ilość twórców treści internetowych i brak możliwości ich kontrolowania.
Rozumiem ten problem. Jeśli prowadzisz serwis z wiadomościami, masz kilkudziesięciu redaktorów, możesz ich nie opanować. A może… możesz? A może to kwestia szkoleń i budowania świadomości?
8. 34,6% – Budżet.
Co ciekawe, tylko 12,7% osób powiedziało, że w ich firmie w ogóle nie ma budżetu na dostępność. A tylko 1/3 zaznaczyła problem z finansami, co jest dla mnie zaskakujące. Do czasu, aż przypominam sobie, że mówimy głównie o amerykańskim rynku.
Wystarczy tych statystyk. Po więcej zapraszam do źródła.
Postawiłam w tym artykule wiele pytań. I na żadne z nich nie odpowiedziałam. Ale… taki też był jego cel. Refleksja, dyskusja, zauważenie wyzwań. Stąd już o krok do burzy mózgów i pomysłów poradzenia sobie choć z jednym, najbardziej palącym problemem. A widząc problem oraz mając przed nosem genialny pomysł jego rozwiązania – aż się prosi o wdrożenie go w życie. Po nitce do kłębka.