Mam już prawie 5-miesięczny staż w byciu matką programistką. Na koniec roku postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma refleksjami związanymi z tym doświadczeniem. Jak wygląda moje życie pod kątem rozwoju? Jakie mam plany na kolejny rok?
Jakiś czas temu powiedziałam Wam o moich pierwszych wrażeniach bycia matką programistką. O tym, jakim wyzwaniem jest dla mnie połączenie nieustannej nauki z tzw. życiem. Obiecałam dać Wam znać, kiedy odkryję jakąś tajemną wiedzę, która pozwoli mi być zarówno przykładną programistką, jak i kochaną mamą. A także żoną, gospodynią, czy po prostu kobietą. Po narodzinach dziecka połączenie wielu sfer życia okazało się prawdziwą zagwozdką.
I co, wymyśliłam coś przez ostatnie miesiące?
Nie.
Czy cokolwiek się zmieniło przez ostatnie miesiące?!
Oj, tak.
A.D. 2017
Powiem Wam tak: trzeba sobie jakoś poukładać priorytety w życiu. Zarówno w teorii, jak i praktyce.
Nie, nie przepoczwarzyłam się w matkę, która zachwyca się kolorem kupy niemowlaka. Istotnie – odpowiedni kolor kupki codziennie mnie cieszy, jednak nie stał się on powodem, dla którego rzucam komputer w kąt!
Primo – doszłam do stanu, kiedy po prostu zaakceptowałam fakt, że doba ma tylko 24h. Nauczyłam się odpuszczać. Jednocześnie cały czas uczę się żyć chwilą i wykorzystywać ją na 100%.
Secundo – doceniłam dar macierzyństwa. W tych nieprzespanych nocach, bolących plecach, wykluczeniu towarzyskim i tryliardzie innych niedogodności – dostrzegłam cud obserwacji rozwijającego się życia. Taki niemowlak codziennie dokonuje niesamowitych odkryć, które są dla niego kamieniami milowymi rozwoju. I wśród wszystkich ludzi na świecie to ja mam zaszczyt, aby oglądać te przemiany z pierwszego miejsca na widowni. Mam relację na żywo z ewolucji życia, powstawania nowego, kumatego człowieka. Oczywiście ciąży też na mnie obowiązek, aby kontrolować i wspomagać rozwój maluszka. Doceniam więc możliwość codziennej obserwacji małych cudów oraz (w miarę) odpowiedzialnie opiekuję się wzrastającym życiem. Taka okazja już się nie powtórzy w całym moim życiu. [Bo co dziecko to inna historia.]
Jak teraz wygląda moja frontowa kariera?
W ciągu dnia, w tzw. międzyczasie, robię research frontowy. Ciekawsze artykuły zostawiam na później. Cośtam poklikam na aplikacji Enki. I to w sumie tyle.
Takie zajęcia jak pisanie posta technicznego na bloga, czy przeczytanie trudnego artykułu, wymagają ode mnie maksymalnego skupienia przez czas dłuższy niż 30 sekund. Zabieram się za nie w czasie drzemek dzidzi (od 15min – 2h dziennie) albo po nocnym uśpieniu dziecka (po godz. 20). W ogóle po godz. 20 zaczynam życie. Wiadoma sprawa, że nie poświęcam całego czasu wolnego na front-end. Staram się od czasu do czasu wypić ciepłą herbatę, wykąpać się, posiedzieć z mężem, czy popisać coś na drugiego bloga. Zajęć jest sporo, czasu mało, sił po długim dniu niewiele, dlatego też…
…mocno pracuję nad tym, aby lepiej się uczyć. Po co poświęcić godzinę życia na przeczytanie czegoś, czego nie będę pamiętać kolejnego dnia? Dokształcam się w sposobach efektywnej nauki. Próbuję, szukam złotych rad na dosłowne wchłanianie wiedzy.
A.D. 2018
Wracam do pracy. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Ambitny plan przewiduje powrót do pracy na pół etatu od marca, następnie na cały etat od sierpnia. Także uwaga – jeszcze jestem wolna! Wszelakich rekruterów zapraszam do kontaktu ze mną, najlepiej do końca stycznia
Oczywiście mam ogromne obawy związane ze słusznością tej decyzji. Kiedy planuję oddać swoje 7-miesięczne dziecko obcej kobiecie, czuję się trochę jak wyrodna matka. Jednocześnie moja matczyna intuicja mówi mi, że koniec końców będzie to dobra decyzja. Żyję nadzieją, że dziecko wyciągnie ze żłobka same pozytywne doświadczenia, a ja nie utracę z moją dziewczyną tej magicznej więzi, która nas łączy. W ciąży spotkałam w windzie mężczyznę, z którym wymieniłam kilka zdań (tyle, ile da się wymienić w drodze na 8 piętro). Powiedział mi, abym bezwzględnie ufała swojej intuicji. I rzeczywiście – dla mnie najważniejszym odkryciem ostatnich miesięcy jest to, że moja matczyna intuicja jest po prostu nieomylna. Tak więc ufam jej.
To był specyficzny rok. Dobry rok. Najbardziej rewolucyjny w całym moim życiu. Mam poczucie, że dobrze go wykorzystałam pod kątem rozwoju frontowego. Może poszłam tylko krok do przodu. Jednak biorąc pod uwagę okoliczności – cieszę się, że w ogóle ten krok zrobiłam. Dałam z siebie wszystko, na co było mnie stać. Kolejny rok będzie dla mnie ogromnym wyzwaniem – powrót do pracy. Trzymajcie za mnie kciuki. Oby starczyło mi rąk, nóg, oczu, uszu, głów, włosów – wszystkiego, co będę potrzebować, aby za rok znów powiedzieć – to był dobry rok.
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, być może zainteresujesz się innymi postami z cyklu Matka Programistka!