Oto wpis o matce programistce w ciąży. Opowiem o tym, jak obecnie wygląda moje życie. Przy okazji podrzucę Tobie kilka bardzo subiektywnych rad na (w miarę) bezbolesną pracę w domu z dzieckiem. U mnie działają
Było sobie życie
W poprzednim artykule z serii Matka programistka opowiedziałam Tobie historię pierwszych miesięcy roku 2020, kiedy to niespodziewanie zniknęłam z internetów. Było o chorobie Julki, nowej pracy, dość zaskakującej informacji o ciąży, początku pandemii, pracy zdalnej z dzieckiem pod ręką. Należę do osób, które ciążę znoszą książkowo, choć dotkliwie. Mam wszystkie możliwe dolegliwości, aczkolwiek każda z nich mieści się w granicach normy. Czas, kiedy razem z mężem pracowaliśmy w domu, jednocześnie opiekując się charakterną 3-latką, był niesamowicie trudnym etapem w naszym życiu. Jednak wspominając go dzisiaj – podziwiam nas. Przeżyliśmy trudne 4 miesiące wspólnej pracy z dzieckiem pod ręką i nieskromnie przyznam, iż… całkiem dobrze nam to wychodziło. Stworzyliśmy system, który pozwalał na zarówno efektywną pracę zawodową, jak i zachowanie zdrowych zmysłów. Nie oszaleliśmy od nieustannego przebywania w swoim towarzystwie. Wręcz przeciwnie – umocniliśmy więzi rodzinne. Jakim cudem…?
Wskazówki na pracę w domu z dzieckiem
Jestem świadoma tego, że po świecie chodzą inni ludzie postawieni w podobnej do mnie sytuacji. Praca zdalna, relatywnie małe dziecko, być może ciąża. Rozumiem Twój ból, przeszłam przez kilkumiesięczny maraton takiej konfiguracji życiowej. Chciałabym podzielić się z Tobą moimi wskazówkami na ten trudny czas.
1. Dbaj o relację z partnerem.
Choćby wszechświat się walił i palił – dobra relacja z partnerem jest w mojej ocenie podstawą satysfakcjonującej pracy oraz szczęśliwego życia rodzinnego. Ja wiem, że zwyczajnie nie macie na to czasu: kalendarz pęka w szwach od spotkań, a brudnym naczyniom niebezpiecznie już urosły nogi. Rozumiem, że jedną ręką puszczasz bardzo ważne zmiany na produkcji, a drugą robisz dziecku śniadanie (znowu płatki z mlekiem). Jednak uwierz mi – w ciągu całego dnia musisz, po prostu MUSISZ znaleźć trochę czasu na pobycie z partnerem sam-na-sam.
Pracując w domu zauważyłam ciekawy paradoks. Teoretycznie przebywałam z moją rodziną więcej czasu niż przed pandemią, choć jednocześnie spędzałam dużo mniej czasu z mężem. Kiedy jedno z nas pracowało – drugie opiekowało się dzieckiem. I tym oto sposobem cały dzień mijaliśmy się w drzwiach. Staraliśmy się więc mieć czas tylko dla siebie wieczorem. Od zawsze dbaliśmy o ten nawyk, jednak w czasach rodzinnej pracy zdalnej robiliśmy to wyjątkowo starannie. Czasami graliśmy w jakąś planszówkę cały wieczór, innym razem po prostu dawaliśmy sobie kilka minut na rozmowę, po czym każde z nas wracało do swoich zajęć (praca, spanie, Netflix czy Fortnite).
Spędzanie czasu z partnerem to jedna kwestia, druga to empatia. Szczera rozmowa o naszych uczuciach, wspólne szukanie rozwiązań bieżących problemów, ocean wyrozumiałości oraz szacunku. Macie być ze sobą, żeby sobie ułatwiać życie, a nie utrudniać.
2. Dbaj o siebie.
Wydaje mi się, że problem zaniedbania własnych potrzeb dotyczy głównie kobiet. Piszę tak głównie przez pryzmat doświadczeń z własnym mężem. Jest on świadomy swoich potrzeb oraz posiada kilka prostych sposobów na ich zaspokojenie. Nie przepadam za wszystkimi (po tylu latach nie rozumiem idei grania w piłkę nożną), jednak wszystkie akceptuję. Kobiety zazwyczaj ignorują swoje potrzeby, ponieważ niezwykle mocno skupiają się na tych rodzinno-domowych. Działają niczym roboty robiąc wszystko, co powinny, zapominając o tym, co chciałyby robić. Jednak…. im trudniejsze czasy, tym konieczność dbania o siebie jest jeszcze bardziej kluczowa. Trzeba o tym pamiętać.
3. Podziel się… dzieckiem.
Przed chwilą powiedziałam mężowi, o czym piszę artykuł i poprosiłam o jego rady na udaną pracę zdalną. Oto, co mi odpowiedział: „Ja nie wiem, jak my przeżyliśmy ten czas. (Chwila namysłu.) Oddawaj dziecko do dziadków, kiedy tylko się da”. Racja. Wierzę, że rodzice muszą czasem odpocząć od dzieci, ale też dzieci potrzebują odpoczynku od rodziców. Rozumiem, że oddawanie dziecka pod opiekę dziadków w dobie pandemii może być kontrowersyjnym tematem. Opowiem Ci jednak o tym, na co my się zdecydowaliśmy i co było dobre akurat dla naszej rodziny. Jula przebywała u dziadków średnio 1,5 dnia w tygodniu. Było to dla nas dobre rozwiązanie, ponieważ w tym czasie mogliśmy w 100% skupić się na pracy, zjeść niezdrowy, szybki obiad oraz po prostu nacieszyć się… ciszą w domu. Julka też bardzo pozytywnie reagowała na tego typu wakacje – po wiecznym siedzeniu w domu chętnie zmieniała otoczenie, ludzi, ale też cieszyła się z luźnych zasad (wiadomo, jak to bywa u dziadków). Warto dodać, że mamy bardzo otwartych na pomoc dziadków, którzy entuzjastycznie przygarniają do siebie wnuczkę.
4. Szukaj pozytywów.
Praca w domu z dzieckiem może być męcząca, stresująca, zwyczajnie kłopotliwa dla wszystkich domowników, ale jednocześnie… może mieć kilka zalet. Naprawdę! Podczas pracy zdalnej uwielbiałam kontrolę nad wychowaniem dziecka. Już nie musiałam wierzyć w umiejętności wychowawcze opiekunki w przedszkolu. Dla jasności – uwielbiam nasze przedszkole i całkowicie ufam jego pracownikom. Jednocześnie bardzo podobała mi się sytuacja, kiedy mogłam obserwować dziecko przez cały dzień oraz reagować na wszystkie ewentualne konflikty w taki sposób, jaki uważałam za odpowiedni. Znajdź pozytywy swojej pracy w domu, skup się na nich, doceniaj je. To obecne zamieszanie dookoła nas to tylko etap w życiu, który zaraz minie. Niech ta myśl będzie dla Ciebie zarówno pocieszeniem, jak i motywacją do odczuwania wdzięczności za możliwość bycia blisko dziecka.
5. Zajęcia awaryjne.
Są takie wieczory, kiedy ze zmęczenia czołgasz się po podłodze. Są takie momenty, kiedy w pracy nagle wybucha pożar, który musisz pilnie ugasić. Dziwnym trafem właśnie w takich sytuacjach dzieci oczekują od nas najwięcej uwagi. Na takie specjalne okazje trzymam w szafie awaryjne zabawki. Polecam połowę asortymentu sklepu Tiger. Ostatnio podrzuciłam mojej Julce figurkę krokodyla do samodzielnego pomalowania – dziewczyna była zajęta przez godzinę. W naszym przypadku dobrym pomysłem są jakiekolwiek zabawy plastyczne (polecam również Pudła Pełne Pomysłów), jednak rodzaj zajęcia awaryjnego trzeba oczywiście dostosować indywidualnie do zainteresowań konkretnego dziecka.
Czy teraz nadal pracuję?
Teraz jestem na końcówce ciąży, w sumie mogłabym już dzisiaj śmiało rodzić. Albo lepiej nie, nadal nie spakowałam torby… Od początku września jestem na zwolnieniu lekarskim. Dni upływają mi w dużej mierze na spaniu, przygotowaniach do porodu, spacerach, wiciu gniazda, pracy nad drugim blogiem oraz łagodzeniu ostatecznych dolegliwości ciążowych. Odpuściłam programowanie, zwolniłam z nauką. Głównie ze względu na ból pleców, który pojawia się za każdym razem, kiedy przebywam w pozycji siedzącej dłużej niż 10 minut. Napisanie tego niezbyt długiego artykułu jest naprawdę sporym wyzwaniem Pracuję mocno nad ciałem, jak i… głową. Próbuję radzić sobie z obawami dotyczącymi porodu w czasach pandemii. Nie śledzę bieżących wiadomości, staram się nie poddawać wszechobecnej polityce strachu, jednak… tykający zegar boleśnie przypomina mi, że zaraz wejdę w samo centrum tego chorego systemu. A wewnętrzna niezgoda na obecną sytuację społeczno-polityczną nie poprawia mojego stanu psychicznego. Mimo wszystko myślę pozytywnie, ufam swojemu ciału, wierzę w ludzi. Gdzieś głęboko pod skórą czuję, że to będzie dobry poród.
To już z grubsza wszystko, co mam do powiedzenia w temacie oczekiwania na poród oraz pracy zdalnej z dzieckiem. Mam nadzieję, że moje wskazówki okażą się pomocne choć dla jednej osoby. Jeśli masz swoje rady – pisz śmiało w komentarzach. A ja teraz szybko kończę ten artykuł, bo przyszedł dla mnie najwyższy czas, aby… rozprostować plecy